Gdy Donald Trump ogłosił swoją nową strategię bezpieczeństwa, Europa usłyszała to mniej więcej tak, jak słyszy się od partnera po trzydziestu latach małżeństwa: „Kochanie, my musimy sobie zrobić przerwę. Ty sobie ogarnij obronność, ja sobie ogarnę świat. I nie dzwoń”. Ale zaraz, zaraz. Na galerii, z rękami skrzyżowanymi jak surowa teściowa, siedzi Kongres i mówi: „Panie Trump, rozwodu nie będzie. A jak już będzie, to po naszemu - drogo, długo i z pięcioma komisjami po drodze”. Bo oto Republikanie i Demokraci - ci sami, którzy na co dzień nie mogą uzgodnić nawet tego, którą ręką miesza się kawę - wspólnie napisali ustawę NDAA (National Defense Authorization Act), liczącą tyle stron, ile Trump ma tweetów z 2017 roku. I wpisali tam rzeczy, które wywołały w Białym Domu reakcję jak po łyku bardzo kwaśnej cytryny. Po pierwsze: nie wolno ot tak, z kaprysu, wycofać amerykańskich wojsk z Europy. Żadnego „zabieram swoje zabawki i idę do domu”. Pentagon musi uprzedzić, uzasadnić, skonsultować, napisać wypracowanie w trzech częściach i jeszcze pozwolić Kongresowi to przeczytać. Po drugie: naczelne dowództwo sił sojuszniczych? Też nie można oddać z dnia na dzień. Bazy? Tereny? O, kochani, to już w ogóle absolutnie nie wolno sprzedawać w stylu „dzisiaj promocja, kup dwa wózki opancerzone, trzeci gratis”. Po trzecie: Trump może sobie przemianować Pentagon na „Departament Wojny”, ale Kongres spokojnie, filiżanką w dłoni, nadal pisze: „Departament Obrony”. Bo ktoś w tym małżeństwie musi pozostać dorosły. I tak oto w wielkiej grze między Europą a Ameryką pojawia się nowy bohater: Sekcja 1249, która działa jak hamulec ręczny w samochodzie prowadzonym przez kierowcę zbyt pewnego siebie. Trump chce przycisnąć gaz? Sekcja 1249 mówi: „Nie, kolego. Zwolnij. Najpierw papiery”. A Europa? Europa siedzi i patrzy, jak Ameryka urządza debatę o tym, czy zostawić nas w spokoju, czy jednak jeszcze chwilę popilnować. Tyle że Kongres właśnie powiedział Trumpowi: „Chcesz się wyprowadzać? Proszę bardzo. Ale najpierw spakuj się porządnie, oddaj klucze, podpisz protokół zdawczo-odbiorczy i nie zapomnij, że czynsz opłacony jest z góry na 60 dni”. Co to oznacza? Że jeśli prezydent USA będzie chciał naprawdę „zawinąć manatki”, to nie zrobi tego w stylu reality-show, z fanfarami, dymem, orkiestrą i wpisem na Truth Social o 3:21 nad ranem. Zamiast tego czeka go droga przez mękę - komisyjna, raportowa i boleśnie proceduralna. I może właśnie o to chodzi w tej całej ustawie: żeby Europa nie budziła się któregoś ranka i nie odkryła, że Ameryka zgasiła światło, zakręciła gaz, a potem wyszła, trzaskając drzwiami. Czy Trump się na to obrazi? Oczywiście. Czy będzie próbował obejść przepisy? Prawdopodobnie. Czy Kongres mu to utrudni? Na pewno. A my? Siedzimy na widowni i oglądamy amerykański serial w stylu „Rozwód po amerykańsku”. Z tą różnicą, że scenariusz piszą dwie skłócone partie, reżyseruje Trump, a główną rolę - choć nikt nas o zgodę nie pytał - gramy my, Europejczycy. Jedno jest pewne: jeśli Pan Trump naprawdę chce zniknąć z Europy, to Kongres właśnie zrobił mu test cierpliwości. A jak wiadomo, cierpliwość nie jest jego specjalnością.
Want to write longer posts on Bluesky?
Create your own extended posts and share them seamlessly on Bluesky.
Create Your PostThis is a free tool. If you find it useful, please consider a donation to keep it alive! 💙
You can find the coffee icon in the bottom right corner.